Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 grudnia 2012

Asertywność i wysoka samoocena kontra rak

Szanowni Państwo.
Szanowne Panie.

Umiejętność mówienia NIE , umiejętność bycia sobą, umiejętność bycia niezależną (mentalnie i emocjonalnie) jest ważnym elementem uzyskiwania właściwej wysokiej samooceny.
Wysoka samoocena, wiara w siebie, umiejętność wybaczania sobie i innym ma ogromny wpływ nie tylko na przyciągane przez nas zdarzenia i ludzi ale również na skuteczne wyjście-uzdrowienie  np. z raka piersi.
Coraz częściej pojawiają się publikacje wyników badań i obserwacji potwierdzające znaczenie naszej kondycji psychicznej , naszego stosunku do siebie i innych, umiejętności radzenia sobie ze stresem w profilaktyce antynowotworowej i w profilaktyce innych chorób przewlekłych, tzw. cywilizacyjnych.
Starożytne kultury: chińska, hinduska, egipska itd. znały znaczenie energii i tworzonego przez nas samych biopola, już wiele wieków temu, a może i wiele tysięcy lat temu. Współczesna nauka odkrywa te prawdy na nowo aplikując nam w międzyczasie produkty chemiczne w formie tzw. leków, które działając niejednokrotnie w sprzeczności z naturą, zatruwają organizm chorego, utrudniając organizmowi proces samoleczenia.

Kiedy 11 lat temu sama zachorowałam na raka nie miałam o nowotworach zielonego pojęcia. Wówczas, pod presją środowiska medycznego i rodziny poddałam się leczeniu onkologicznemu wierząc, że będę żyć – pomimo bardzo kiepskich rokowań. Lekarze dawali mi max.  parę miesięcy życia do roku.
Jednocześnie zgłębiałam dostępną wiedzę związaną z leczeniem nowotworów.
Stosowałam na sobie różne elementy leczenia naturalnego a przede wszystkim zmieniłam moje nastawienie do życia. Zgubiłam parę zbędnych kilogramów odzyskując zgrabną sylwetkę. Zastosowałam wizualizację zdrowia i dążenie do radości z życia - to chyba było decydujące w procesie uzdrawiania.
Minęło wiele lat a ja nadal żyję, nie mam żadnych przerzutów i pomagam rozpowszechniać nabytą wiedzę, która mi pomogła.
Ku mojemu zdziwieniu większość osób leczonych jedynie metodami onkologicznymi, z dużo lepszymi rokowaniami niż moje nie przeżyła 3 lat od diagnozy. Odeszły kobiety z mniej agresywnym i mniejszym guzem. Nie wierzyły w możliwości własnego organizmu. Wierzyły jedynie w nieomylność lekarzy i panaceum na nowotwory w postaci onkologii klinicznej: operacja, cytostatyki, chemioterapia i radioterapia. 

 Zgłębiam temat nowotworów, profilaktyki i leczenia oraz uzdrawiania z tej choroby na wielu płaszczyznach. Trafiam dość często na opracowania lekarzy praktyków i naukowców, którzy przestrzegają przed masowym stosowaniem chemioterapii i radioterapii. Każdy przypadek nowotworu musi być traktowany indywidualnie w aspekcie możliwości uzdrowienia albowiem każdy człowiek jest inny! Do zaistnienia choroby nowotworowej przyczynia się tak wiele czynników, że nie sposób przewidzieć reakcji organizmu na chemiczne leczenie: co jednemu pomoże to dla innego może się okazać zgubne. Należy zawsze pamiętać, przy podejmowaniu decyzji, że chemioterapia i radioterapia, a bardzo często również operacja chirurgiczna to terapie inwazyjne, agresywne i niszczące. Na pewno chemioterapia i radioterapia drastycznie obniżają odporność organizmu tak niezbędną do całościowego uzdrowienia z raka.
Czy zatem tempo rozwoju choroby plus niszczące metody leczenia nie stanowią śmiertelnej mieszanki ?
Mogę tylko sugerować chorym na raka:  lepiej zasięgnąć kilku opinii, onkologów i lekarzy medycyny naturalnej zanim podejmiemy ostateczna decyzję jaką metodę zaakceptujemy z pełnym zaufaniem, by odzyskać zdrowie.

 Danuta Rolińska
www.rakpiersi.wizytowka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz